nie naruszać prawa, tylko chciał wymierzać sprawiedliwość. Oko za
oko. Proste. – Czy na pewno? Pan zrobiłby to samo? – Pewnie tak. Żyjemy w społeczeństwie pełnym przemocy, Luke. Czasami jest tylko jeden sposób, żeby powstrzymać największych bandytów. Tym sposobem jest śmierć. Niech pan sobie wyobrazi, że zabijanie to jeszcze jeden sposób walki z najgroźniejszymi przestępcami. – I właśnie tym się pan zajmuje, prawda? Jest pan kimś, kto eliminuje najgroźniejszych przestępców. – Tak. Z patriotycznych pobudek – dodał szybko. – Zobaczmy, co potrafi to maleństwo. Kondor przypiął tarczę do sylwetki człowieka, a następnie przesunął ją za pomocą bloku jakieś dwadzieścia metrów od nich. Włożył ochraniacze na uszy i, niemal nie celując, wystrzelił trzy razy. Następnie znów włączył blok i po chwili mógł już zdjąć tarczę. Dwie kule trafiły w głowę, a jedna w serce. Kondor przypiął nową tarczę i podał broń Luke’owi. – Pańska kolej. Luke załadował pistolet. Miał wrażenie, że waży on ponad kilogram. Kolba była zimna, jakby Kondor nie ogrzał jej własną dłonią. Luke uniósł broń, chwilę celował, a potem wypalił trzy razy w niewielkich odstępach czasu. Kiedy zdjął tarczę, odetchnął z ulgą, widząc, że wypadł w granicach swoich możliwości. – Nieźle... jak na cywila. Kąciki warg Luke’a uniosły się nieco, kiedy oddawał broń. – Dziękuję. – Te wszystkie wyszukane maszynki do zabijania, które ogląda się na filmach, to tylko Hollywood – mruknął Kondor, ładując raz jeszcze pistolet. – Dla zawodowca najważniejsza jest prostota. Podszedł do linii, w ciągu paru sekund opróżnił magazynek i wrócił do Luke’a. – Pistolet, nóż, garota – wyliczył. – Proste, skuteczne i funkcjonalne. W trakcie mówienia załadował broń. Była to dla niego czynność tak naturalna, że nawet nie musiał o niej myśleć. – Chodzi o to – ciągnął – że zawodowiec musi skupiać się głównie na skuteczności, ale też zastanawiać się, na ile jego broń jest praktyczna i trudna do zidentyfikowania. Na przykład pańska jedenastomilimetrówka jest doskonała, jeśli tylko przyzwyczai się pan do odrzutu. Powiedzmy, ma pan bandytę w domu i tylko jeden strzał. Trzeba faceta unieszkodliwić, a Bóg jeden wie, w co pan trafi. – Dziękuję za wiarę w moje możliwości. Kondor spojrzał na niego i zaśmiał się krótko. – Pistolet to tylko narzędzie. Nie kochanka albo przedmiot kultu. Nie wolno się do niego przywiązywać. Do każdej akcji bierze się nową broń. Nigdy nie wykorzystuje się jej powtórnie. – Naprawdę? – zdziwił się Luke. – Tak, bo w innym wypadku ktoś mógłby połączyć ze sobą różne sprawy. Po wykonaniu zadania trzeba pozbyć się broni. Jeśli mam taką możliwość, najpierw rozbieram ją na części, a potem każdą z nich wyrzucam gdzie indziej. Magazynek na wysypisko, lufę do rzeki... Rozumie pan, o co chodzi? Nikt nie przejmuje się kawałkami, wszyscy szukają całego pistoletu. – Myślałem, że najlepiej pozbyć się ciała – wtrącił Luke. – Jeśli brakuje ofiary, nie ma też zbrodni. – To prawda, tylko ciekawe, jak by pan chciał to zrobić? – Podał berettę Luke’owi. – To bardzo ryzykowne, łatwo można zostać namierzonym.