wysiąść z samochodu, kurczowo uczepiła się jego ręki i już nie puściła.
Uśmiechnął się uspokajająco. On sam przestał się bać. Drzwi otworzyła im piękna rudowłosa kobieta. - Przyjechaliście w samą porę. - Maggie, to Nancy i Jeremy. Moi drodzy, to Maggie Canady. Jeremy na moment uwolnił się od Nancy, by przywitać się z panią domu. Jego przyjaciółka wpatrywała się w Maggie wielkimi oczami. - Czy pani jest...? - urwała. - Nie, nie jestem wampirem. - Nie, oczywiście, że nie - powiedziała szybko Nancy, bardzo zakłopotana. - Ale byłam nim - dokończyła z uśmiechem pani domu. - Wejdźcie, proszę. RS 266 Zaprowadziła ich do wielkiego salonu, gdzie ku swemu zaskoczeniu nie ujrzeli żadnych potworów, tylko kilkoro ludzi o skończenie pięknych rysach twarzy. Bryan wszedł jako ostatni i zamarł w pół kroku na widok wysokiego ciemnowłosego mężczyzny. - Lucien? Król wampirów? - Tak, jestem Lucien - odparł tamten spokojnie. Nancy schowała się za plecami Jeremy'ego, który pomyślał, że gdyby nie byli tu bezpieczni, przyjaciele nigdy nie przywieźliby ich do tego domu. Jessica stanęła pomiędzy mężczyznami. - Lucienie, to Bryan McAllistair, Bryanie, to Lucien DeVeau. Przedstawiła też pozostałych. Najwyższy z mężczyzn miał na imię Ragnor, jego żona Jordan siedziała przy stole z laptopem, by robić notatki. Był też Brent Malone ze swoją żoną Tarą, oraz Jade, małżonka Luciena. - A więc jesteś Wojownikiem- odezwał się Brent Malone, przyglądając się Bryanowi z szacunkiem. - A ty nie jesteś wampirem - stwierdził Bryan. - Nie. - Wargi Brenta wykrzywił lekki grymas. - Wilkołakiem, obawiam się. Wilkołakiem, który walczy ze złem we wszystkich jego przejawach. - To sprzeczne z tym, czego mnie uczono. Jessica dotknęła jego ramienia. - Czasy się zmieniają. Stanowimy część czegoś, co nazywamy Przymierzem, teraz nie będę ci tego wyjaśniać, w każdym razie naszym zadaniem jest walka ze złem. Większość z nas to wampiry, ale zdarzają się tacy jak Brent. Jade posiada niektóre z naszych umiejętności, nie RS 267 wszystkie jednak, gdyż została ugryziona, lecz nie umarła. Tara i Jordan są normalnymi kobietami. Jade DeVeau wtrąciła gładko: - Czas nas goni, powinniśmy zaczynać. Maggie, kiedy Sean ma wrócić? - Już powinien być, nie wiem, co go zatrzymało. Zaczniemy bez niego, trudno. Bryan podszedł do kominka, o który oparł się Lucien. Mężczyźni zmierzyli się wzrokiem. - Podobno byłeś w Afryce, by ścigać demona. - Tak, byliśmy tam, lecz wróciliśmy, gdy tylko dotarły do nas wieści o pojawieniu się Władcy. - A demon?