Mimo to podniosła głowę.
- Po pierwsze - zaczęła oschle - przyjrzyjmy się domniemanemu tatusiowi, Ronaldowi Dawsonowi, znanemu również z imienia Ronnie. To bandzior! Na dodatek skazany na odsiadkę! W ubiegłym roku wypuszczono go warunkowo z powodu podeszłego wieku. Ma sześćdziesiąt osiem lat i tak zaawansowany artretyzm, że przestał być groźny dla społeczeństwa. Ale kiedy miał trzydzieści parę lat, w bójce w barze nożem myśliwskim wybebeszył jakiegoś faceta. Chwileczkę! Przepraszam! Według jego adwokata Carla Mitza istniały okoliczności łagodzące. Stary dobry Ronnie był taki pijany, że nie wiedział, co robi. Witaj, tatuśku! - Ale wynajął adwokata, żeby cię odnaleźć - powiedziała łagodnie Kimberly. Rainie spojrzała na nią srogo. - Po drugie - kontynuowała - Ronnie poszukuje spadkobiercy dla swoich nieruchomości, ale nawet palcem nie kiwnął, żeby te nieruchomości wziąć w posiadanie. Jego ojciec miał w Beaverton pięćdziesięciohektarową farmę. Ronnie nie pomagał w jej prowadzeniu. Pił, pociął kogoś i poszedł siedzieć. To jego ojciec pracował na farmie. To jego ojciec stworzył tamtą farmę. I to jego ojciec w czasie bumu na nieruchomości we wczesnych latach dziewięćdziesiątych 177 sprzedał farmę przedsiębiorcy budowlanemu za dziesięć milionów dolarów. Chwała tatuśkowi Dawsonowi! Kimberly uśmiechnęła się słodko. - Jak mówią, rodziny się nie wybiera. - Do diabła z Tristanem Shandlingiem! - powiedziała Rainie. - Mów dalej, a zginiesz z mojej ręki. - Daj spokój, Rainie. To są ekscytujące wiadomości! Twoja matka zmarła. Nie miałaś żadnych ciotek, wujów, braci ani sióstr. Zastanów się nad tym. Może jednak masz ojca! Prawdziwego, żywego człowieka, który bardzo chce cię poznać! - Nie ma dowodu na to, że jest moim ojcem - odparła zdecydowanie Rainie. - Może i spał z moją matką trzydzieści dwa lata temu! Ale nie jeden! - Zrobisz analizę krwi? - Nie wiem. - Rainie... - Nie wiem! - Rainie zaczęła machać rękami. - Chcesz znać prawd Mnie to się po prostu nie podoba! - Dlatego, że był skazany? - Oczywiście! Moja matka nie spotykała się z astrofizykami! Właści¬ wie wcale się nie dziwię, że mój domniemany ojciec wylądował w więzie¬ niu. Szokuje mnie tylko to, że go wypuszczono. - Więc wkurzasz się z powodu pieniędzy? - spytała Kimberly, marsz¬ cząc brwi. - Jesteś zła, bo odziedziczysz dziesięć milionów? Może i słusz¬ nie. To niełatwe. - Kimberly, zastanów się. Co robią dzieci, które nie mają rodziców? Marzą o nich, prawda? Wymyślają niestworzone historie. „Moja mama i tata należą do rodziny królewskiej ze Europy Wschodniej, ale musieli uciekać przed komunistami. Kiedy będzie bezpiecznie, wrócą po mnie". Albo coś takiego: „Mój tata był naukowcem i dostał nagrodę Nobla, ale zabili go agenci obcego wywiadu, którzy chcieli pokrzyżować jego plany stworzenia pokoju ogólnoświatowego". Nieobecny ojciec nigdy nie jest pijaczyną ani bandzio¬ rem, który nie chce wywiązywać się z obowiązków ojcowskich. Zawsze jest przystojny, pełen fantazji i - co tu ukrywać - bogaty! Kimberly potrzebowała dłuższej chwili, żeby to zrozumieć. - Myślisz więc, że to lipa? Że to jest zbyt dobre, żeby mogło być prawdziwe?