- Ostatnio borykalismy sie w rodzinie z tyloma
problemami, ¿e pojawiły sie wzajemne oskar¿enia, padły wypowiadane w gniewie słowa, których teraz wszyscy pewnie ¿ałujemy. Cherise... a sadze, ¿e dotyczy to równie¿ Montgomery'ego... była wstrzasnieta wiescia o wypadku, w którym jej kuzynka omal nie straciła ¿ycia. Ale kiedy chciała sie skontaktowac z Marla, została potraktowana jak osoba obca. - Donald wzniósł w góre dłonie. - Mamy nadzieje, ¿e uda nam sie zaczac wszystko od nowa, ¿e zdołamy zapomniec o urazach i znowu byc rodzina. Fakt, ¿e Marla prze¿yła ten straszny wypadek, to cud. jestem pewny, ¿e sam Bóg zdecydował, i¿ jej czas jeszcze nie nadszedł. Wezmy przykład z Pana i zjednoczmy sie w jego miłosci. - Donald popatrzył w ponure oczy Nicka. - Mo¿emy znowu byc jedna dru¿yna. Nick odpowiedział mu nieufnym, podejrzliwym spojrzeniem. - Nie pamietam, ¿ebym kiedykolwiek nale¿ał do jakiejs dru¿yny. - Nale¿ałes do Dru¿yny Rodziny Cahill. Marle zaczeło ju¿ od tego mdlic. Czy ten facet mówi to wszystko powa¿nie? - Mówisz serio? - spytał Nick. - Dru¿yna Rodziny Cahill? Cos jak The Kelly Family? - Nie musisz zaraz ironizowac. - Cherise sciagneła czerwone wargi w dzióbek, usiłujac przybrac wyraz osoby głeboko zranionej. - Oczywiscie, ¿e stanowilismy dru¿yne. W dziecinstwie... - To było dawno temu - burkneła Eugenia pod nosem. - Wiem, ale jestem idealistka i wierze, ¿e znowu mo¿e tak byc -powiedziała Cherise i wstała za przykładem me¿a. - 302 Przecie¿, niezale¿nie od tego, co sie wydarzyło, nadal jestesmy rodzina. - Chcielibysmy zaprosic was do koscioła na msze, w niedziele. A pózniej byłoby nam bardzo miło, gdybyscie zjedli z nami obiad u nas w domu. - Przyjdzcie, prosze - dodała Cherise i uscisneła najpierw Nicka, a potem Marle. Potrzasneła reka Eugenii. - Przyprowadzcie Aleksa, Cissy i małego. Predzej zjadłabym szczura do spółki z pytonem, pomyslała Marla. - Montgomery te¿ przyjdzie? - spytał Nick i usmiech Cherise przygasł troche. - Zaprosze go, oczywiscie. Ale z nim nigdy nic nie wiadomo. Naprawde chciałam, ¿eby przyszedł tu dzis z nami, ale, niestety, miał inne plany. Spróbuje go jednak namówic, ¿eby przyszedł do nas na obiad w niedziele. - Zobaczymy - rzekła Eugenia zimno, ale Cherise udała, ¿e tego nie słyszy. Gdy ju¿ wychodzili, Nick spytał jeszcze: - Czy Pamela Delacroix nale¿ała do Koscioła Swietej Trójcy? Donald zesztywniał. Jego twarz pod maska spokoju zbladła troche, pojawił sie na niej wyraz czujnosci. - Tak - powiedział. - To wielka strata dla kongregacji.